Lubimy „znać się na rzeczy”, a właściwie na… wszystkim, w tym: na wielu aspektach zdrowia. Bez względu na to, w jakiej formie, czasem w kiepskiej formie jest nasze ciało i nasz stan psychiczny. Lubimy przechwalać się przykładami o tym, co komu pomogło, co sami sprawdziliśmy i nam pomogło chociaż… już nie stosujemy i efektów nie widać. Na dodatek, inspirujemy się nie do końca świadomie, po przemyśleniu, tylko dlatego, że ktoś zagrał na naszych emocjach. Tak jest najczęściej. Stąd, aktywna rzesza pseudoznawców z social mediów, czasem wspieranych przed reklamodawców, no i zwykłych uzurpatorów chcących przekonać nas do swojej, autorskiej przecież metody.
Mamy więc diety takie i owakie, wykluczenia, ćwiczenia, które po tygodniu mają coś zmienić i akcesoria naprawiające bez wysiłku nasze nadszarpnięte mięśnie, skórę czy stawy. Szum informacyjny i szereg sprzeczności miesza nam w głowie. Sama czuję się zalewana informacjami, których wycinkowe spojrzenie na dobrostan człowieka – jakim jest zdrowie – przynosi więcej szkód niż pożytku. Jak więc wyłuskać z ogromu informacji te wartościowe? Jak weryfikować i jak wybierać to, co naprawdę może pomóc właśnie nam – widzianym, jako jednostka, a nie bezimienny przedstawiciel całości?
Piszę to, jako lekarz praktyk – ktoś kto, nie tylko opiera się przede wszystkim na informacjach potwierdzonych naukowo, ale i tych które traktuję profilaktycznie i wspomagająco, zafascynowana takimi metodami jak: ajurweda, medycyna chińska, ziołolecznictwo czy nauczana i usankcjonowana już w środowisku medycznym – medycyna stylu życia.
Jak wygląda profilaktyka na co dzień?
Patrząc z mojej perspektywy, jako lekarza: kiepsko. Najczęściej zastanawiamy się nad nią, a czasem i wprowadzamy (okresowo) jakieś zmiany, gdy ciężko zachorujemy lub choruje ktoś z naszych bliskich. Nowotwór, zawał serca, udar, to te przyczyny, dla których weryfikujemy swoje codzienne podejście do zdrowych nawyków. Czasem na dłużej, czasem na krócej, bo ogromnie lubimy nasz wygodny i pełen obfitości styl życia. Zdarza się, że czujemy dobre efekty jakiejś zmiany, np. ograniczenia glutenu, pieczywa, lub chodzenia spać przed 23-cią i wtedy zostaje ten nowy nawyk z nami na dłużej. Czasem. Zdarza się też, że pamiętamy o wykonywaniu badań profilaktycznych i chodzimy do lekarza cyklicznie, na badania krwi, do stomatologa, ginekologa czy okulisty. Sam sobie odpowiedz, Drogi Czytelniku, czy znajdujesz się w tej grupie.
Moja bardzo dobra znajoma, w której rodzinie pojawiły się przypadki nowotworów piersi i trzustki wykonała badania genetyczne, m.in. te określające stopień ryzyka zachorowania (BRCA1 i BRCA2). Potwierdziło się, że w jej przypadku ryzyko jest wysokie. Co zrobić w takim razie, gdy już mija szok? Co robić? Bo wskazania są czasem trudne do przyjęcia: np. usunięcie macicy, przydatków i piersi. Operacje, które ograniczają ryzyko zachorowania. Tak, tak: zmniejszają to ryzyko, ale nie dając 100% gwarancji, a patrząc na ich skutki są okaleczające. Czy więc to wszystko co można zrobić? Czy można inaczej? Co mówi na ten temat profilaktyka?
Co zrobiła moja znajoma?
Po pierwsze zaplanowała oba z proponowanych zabiegów. A następnie świadomie chcąc zrobić wszystko, co jest możliwe, wdrożyła intensywny, indywidualny program przywracania równowagi w ciele, dietę przeciwnowotworową i przeciwzapalną, rytm dobowy, w tym snu i systematyczny ruch. Program wydaje się rygorystyczny (trochę podobny do oczyszczania z ajurwedą i profilaktycznej panchakarmy) i ograniczający to, co tak lubimy, jako ludzie (przede wszystkim: cukier i pszenicę) i czym nas „karmią” reklamy żywności (głównie fast foody, alkohol i słodkie napoje).
Piszę o tym dlatego, że głęboko wierzę w profilaktykę – w to, że mamy wpływ na swoje życie, stan zdrowia naszego organizmu i równowagę psychiczną. Wierzę, że poza przypadkami terminalnymi, zawsze da się coś zrobić, by poprawić swój komfort życia, wydolność organizmu i jego funkcje. Nie warto czekać na chorobę czy sygnał mówiący: weź się za siebie. Podejmij decyzję dziś i krok po kroku, ale za to sumiennie i bez wymówek, każdego dnia zrób coś dla poprawy swojego zdrowia. Odpowiedzialnie, świadomie i wytrwale. Szukając sprawdzonych sposobów i specjalistów. Nie przejmuj się potknięciami na tej drodze, po prostu dalej nią podążaj.
A gdyby tak nie dawać rad a zadawać pytania?
Mogłyby brzmieć one tak: Jak się czujesz w tej chwili? Jak się czujesz po zjedzeniu tej czy innej potrawy, zarwaniu kolejnej nocy, pominięciu jakiegoś posiłku w ciągu dnia, jedzeniu w pośpiechu? Co mówi do ciebie twoje ciało? Czy może znasz kogoś, kto codziennie w czasie przerwy obiadowej wychodzi na krótki spacer? A może zarezerwował czas na spokojne zjedzenie obiadu? Może przynosi do pracy swoje posiłki? W termosie, by nie odgrzewać ich w mikrofalówce? A może jest w social mediach ktoś, komu ufasz, i pokazuje – na własnym przykładzie – zmianę, jaka w nim zaszła? Może znasz taką osobę w przestrzeni opieki zdrowotnej?
Jestem specjalistką chorób oczu, wydawałoby się tak małego organu, że profilaktyka ma w jego przypadku niewielki sens, bo czy może pomóc aktywność fizyczna, zdrowy sen i dieta na oczy? Otóż może! Chroni, pomaga, czasem leczy. Niestety praktykując – obserwuję często te osoby, którym szkodzi to, co na co dzień robią lub czego nie robią. Mam tu na myśli zachodni styl życia, nawyki takie, jak długotrwałe wpatrywanie się w ekrany, niewielką aktywność fizyczną, dietę pełną cukrów, niezdrowych tłuszczy i przetworzonej żywności, nie używanie ochrony UV czy przewlekły stres. Piszę o tym obszernie w książkach „Przejrzyj Na Oczy, czyli jak żyć aby długo cieszyć się świetnym wzrokiem” oraz „Okiem szeroko otwartym na zdrowie”. Piszę tłumacząc mechanizmy, jakim podlega narząd wzroku, będący częścią całego organizmu. Wiedząc jednocześnie, że układy naczyniowy i nerwowy tworzą swoje sieci także tam, a skutki zaburzonego, czy sprawnego metabolizmu i odporności odczuwane są w nim czasem nawet szybciej niż w innych organach.
Jesteśmy całością, spójnym – choć ogromnie złożonym – organizmem. Cudem, który warto doceniać i dbać o niego każdego dnia, systematycznie dbać o własną energię, samopoczucie i sprawność. Równoważyć to, co i tak wiemy, że na nas wpływa negatywnie, jak np. stres. Tak więc, zamknij komputer, proszę i przejdź się, rozciągnij mięśnie, popatrz w dal i zastanów, co jeszcze możesz dla siebie zrobić zdrowego i dobrego.

Jestem specjalistą chorób oczu, Ordynatorem Oddziału Okulistycznego i właścicielką Centrum Medycznego BESKIDMED. Od kilku lat ogromny nacisk kładę na profilaktykę zdrowotną, prowadzę akcje profilaktyczne, edukacyjne, napisałam książkę Przejrzyj Na oczy, czyli jak żyć by długo cieszyć się świetnym wzrokiem. Robię to, bo wierzę, że dzięki upowszechnianiu takiej wiedzy każdy z nas może być zdrowszy i czuć się dobrze, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Tym razem przyszła pora, by spojrzeć na zdrowie jeszcze szerzej, gdyż oko to fragment całości, którą jesteśmy – spójrzmy więc szeroko otwartym okiem na zdrowie.
Książka „Okiem szeroko otwartym na zdrowie, w obliczu nowych wyzwań” jest dla Ciebie jeśli:
- spędzasz długie godziny przed komputerem i czujesz, że Twój wzrok się pogarsza
- Twoje dziecko uczy się zdalnie i obserwujesz, że nie tylko ma zmęczone oczy, ale coraz bardziej brak mu chęci do zwyczajnych kontaktów z rówieśnikami
- Twoi rodzice przewlekle chorują na oczy a Ty nie chcesz iść w ich ślady
- nie wiesz co jeść, by tak naprawdę Ci służyło, jakie wybierać produkty
- ciekawi Cię czym jest ajurweda i czy może Ci być pomocna w Twoich dolegliwościach
- gorąco pragniesz nowego stylu życia i przeciwstawić się stresowi i innym następstwom pandemii
- Link do szerszej informacji o książce: TUTAJ >

W książce „Przejrzyj na oczy” znajdziesz odpowiedzi na temat:
• tego co wpływa na nasze zdrowie
• przyczyn najczęstszych chorób oczu
• sposobów ich uniknięcia
• wad wzroku i sposobów na ich powstrzymanie
• tego kiedy i w jakim wieku badać się okulistycznie
• jak przygotować się do takiego badania
• jak zadbać o zdrowe oczy w pracy
• tego co radzi medycyna niekonwencjonalna w przypadku chorób oczu
„Pomysł napisania książki przyszedł do mnie… ze zmęczenia. Zmęczona byłam, gdy pewnego dnia, pracując w gabinecie, kolejnemu pacjentowi tłumaczyłam – dlaczego pojawiła się ta choroba i co mógłby zmienić w swoim życiu, by nie była tak dotkliwa. Wtedy właśnie dotarło do mnie, że warto byłoby zrobić to na szerszą skalę: dotrzeć z taką wiedzą zawczasu, przed wystąpieniem choroby, dotrzeć do większej ilości pacjentów. I tak ta prosta myśl dziś jest książką, którą trzymam w rękach.”
– dr n. med. Agata Plech
















